Ogłoszenia

Na razie brak

czwartek, 6 listopada 2014

Od Lio

Pójdę do Szanionu. Mam już dosyć siedzenia tutaj. Mokka pewnie znowu się o mnie martwi. A pozatym głodny jestem. Idę sobie spokojnie lasem. Nagle zza krzaków wyskoczył młody pies. Nie mógł mieć więcej niż 2 lata.
Skay dokończ (jako historię)!

Nowy członek, Skay!

Dziś dołączył do nas nowy członek - Skay. Powitajmy go tak, jak należy! Skay jest rasy Alaskan Malamute. Ma 1,5 roku i jego historię zamieszczę za chwilę. Na razie mogę zdradzić tylko tyle, że ma poczucie humoru.

niedziela, 26 października 2014

Od Maxi

Mokka przyleciała do mnie i powiedziała, że się ściemnia, a wujka Lio jeszcze nie ma w domu.
- To chodź spać. Wujkowi krzywda się nie stanie.
Wieczorem, gdy Mokka usnęła, poszedłam po Lio. Siedział na brzegu jeziora Sunwater.
- Czemu nie wróciłeś na kolację? - Zapytałam.
- Bo się zastanawiałem. - Odpowiedział.
- Nad czym? To coś było aż takie ważne, że nie mogłeś przyjść na kolację? I jaki przykład dajesz małej?
- Sorry. Nie byłem głodny.
- Masz pewnie dziewczynę? Moi bracia tak samo się zachowywali jak się zakochali. Ja ostatnia odeszłam w daleki świat.
Lio dokończ!

czwartek, 23 października 2014

Od Lio

Gdy Mokka poszła, nie przytomna ze śmiechu, za jakimś zapachem, powiedziałem:
- Wiesz jak mnie przestraszyłaś?!
- Jakbym utonęła to... - tu jej przerwałem.
- ... to osierociłabyś Mokkę.
Poszedłem nad jezioro Sunwater. Przedyskutuję wszystko z moim odbiciem w wodzie. Mokka poczłapała za mną.
- Mała, idź się gdzieś pobaw. Chcę chwilę pobyć sam.
Mokka posłusznie pobiegła się bawić.
Maxi dokończ!

środa, 22 października 2014

Od Maksi

Teraz postanowiłam się odegrać.
- Ratunku! - zawołał Lio, kiedy go podtopiłam. - Ja ci jeszcze pokażę!
Wydostał się spod wody i, zupełnie nieoczekiwanie, skoczył na mnie. Teraz to on mnie podtopił. Postanowiłam, że nie wypłynę na powierzchnię od razu.
- Maxi! Nie żartuj sobie ze mnie! Wypłyń w tej chwili! - krzyknął i zanurkował po mnie. Wydostał mnie na powierzchnię, gdzie czekała spanikowana Mokka.
- Ciociu, nic ci nie jest?! - wrzasnęła mi prosto do ucha Mokka.
- Chciałam tylko nastraszyć wujka. - szepnęłam jej na ucho.
Lio dokończ!

piątek, 17 października 2014

Od Lio

Gdy Maksia przyprowadziła szczeniaka, bardzo się zdziwiłem.
- Skąd masz szczeniaka? - zapytałem.
- Znalazłam ją nad wodą. Od teraz będziemy się nią opiekować.
- Jak to: my?
- Jak nie będziesz polował, to też będziesz się nią opiekować.
- Nią? To suczka? - jęknąłem.
- Tak. A masz coś przeciwko suczkom?
- Eee... Nie. Jak ona ma na imię? - kiwnąłem głową w stronę brudzącego się w błocie szczeniaka.
- Mokka, chodź tutaj!
- Acha... Mokka, tak?
- Tak.
Szczeniaczek podszedł do nas.
- Ciociu, kto to jest? - zapytała Mokka.
- To wujek Lio.
- A jesteście parą?
- NIE! - krzyknęliśmy jednocześnie.
- To po prostu mój przyjaciel. - powiedziała Maxi.
,,Szkoda że nie ktoś więcej.'' - pomyślałem.
- Chodź Mokka. Musimy iść cię wykąpać. - powiedzia Maksia.
- Nad rzekę Nightmoon? - zapytała podekscytowana Mokka.
- Tak. - odpowiedziała Maxi.
- Zna już trochę geografii. Trzeba będzie ją uczyć dalej. - wtrąciłem swoje trzy grosze.
- A wy też będziecie ze mną pływać?
- Tak. - odpowiedziałem.
- Mów za siebie! - nadąsała się Maxi.
Całą drogę nad rzekę Nightmoon milczeliśmy.
- No, wskakuj do wody mała! - powiedziałem i skoczyłem do wody. Wskoczyła do wody i był taki plusk, że aż mnie lekko podtopiło.
- Ciociu, teraz ty wskakuj! - powiedziała Mokka.
- Nie! - gorąco zaprzeczyła Maksia. Wyskoczyłem na brzeg i wepchnąłem Maxi do wody. Teraz sam plusnąłem do wody i ochlapałem Maksię. Ta mi się odpłaciła tym samym. Starałem się być delikatny, bo co jak co, ale to suczka.
Maxi dokończ!

czwartek, 16 października 2014

Od Maksi

Kiedy Lio przyniósł mi tę piękną obrożę, od razu wybrałam się nad rzekę Nightmoon. Tam spotkałam ślicznego szczeniaczka. Wyglądał na dalmateńczyka.
- Jak masz na imię?
- Mokka. - odpowiedziało wystraszone stworzonko.
- Skąd się tutaj wzięłaś?
- Ze schroniska.
- To chodź. Adoptuję cię.
- Mogę do ciebie mówić ciociu? - ucieszyłam się że to zaproponowała.
- Tak. Chodź do domu.
Lio dokończ!

środa, 15 października 2014

Od Lio

Zjedliśmy hot - dogi. I poszliśmy do Szanionu, to nasz dom. ,,Chciałbym jej dać jakiś prezent. W końcu to moja najlepsza przyjaciółka. Jak ja zdobyłem moją pierwszą obrożę?'' - zastanawiałem się. - ,,Dostałem ją od Lili. To człowiek. Gdybym miał wybrać dla Maxi obrożę, jaką bym wybrał? Chyba czerwoną, skórzaną, z cekinkami... Tak! Taka najbardziej by do niej pasowała. Ale gdzie ja znajdę taką obrożę? Hmm... Może Lili mogłaby mi taką znaleźć. Pójdę do niej teraz.''
- Maxi, muszę na chwilę wyjść.
Znalazłem Lili przy jej tacie, który sprzedawał obroże i inne akcesoria dla psów. Powitałem ją liźnięciem i zobaczyłem dokładnie taką obrożę, jaką chciałem podarować Maxi. Uporczywie się w nią wpatrywałem, dając do zrozumienia że mi się podoba.
- Dobrze, to ja pójdę po pizzę na kolację. - Gdy tylko tata Lili wyszedł, powiedziała:
- No dobra... Wiem że ta obroża ci się podoba. Masz dziewczynę, co? To pewnie ta, z którą dziś wieczorem kradłeś hot - dogi. Dobra, to tania obroża. Zapłacę za nią z mojego kieszonkowego. Łap! - zawołała i rzuciła mi tę śliczną obrożę. Podziękowałem szczeknięciem i podreptałem do Szanionu.
- Siemka, Maxi! Mam coś dla ciebie. - podałem jej obrożę.
- Jeny, jaka śliczna! Dzięki!
Maxi dokończ!

Od Maksi

Szłam lasem. Razem z Lio. Miałam ochotę na hot - doga. Nazwa nie zbyt mi imponowała (tłumaczenie: gorący pies), ale Lio mnie namówił. Powiedział, że miejskie jedzenie jest pyszne. I że on stawia. To, że on stawia, znaczy, że on kradnie, a ja odwracam uwagę sprzedawcy. Było trochę chłodno. Najchętniej byłabym teraz w Szanionie, przy ognisku. Z Lio mamy taki taki układ: on poluje a ja przyszykowuję jedzenie (tzn. smażę nad ogniskiem itp.). Dochodzimy już do miasta. Lio ma obrożę, więc nikt nie będzie nas posądzał że jesteśmy bezpańscy. W końcu dotarliśmy. Coś mi się wbiło w łapę. Leciała mi krew. Przy stoisku z hot - dogami zaskamlałam i podniosłam do góry łapę. Sprzedawca dał mi całego hot - doga. Na serio był pyszny. Lio w tym czasie ukradł jeszcze dwa. Poszliśmy nad wodę. Był piękny zachód słońca. Tam usiedliśmy i zjedliśmy nasze hot - dogi.

Lio dokończ!

poniedziałek, 13 października 2014

Legenda

Była kiedyś pewna suczka. Wabiła się Amandine i mieszkała w Irlandii. Pewnego dnia, ciepłego i słonecznego uciekła ze stada. Inne psy nie za bardzo ją lubiły, uważały że jest jakaś dziwna, więc nie przejęły się jej ucieczką. Była znakomitą zielarką. Rok później była już matką czterech ślicznych szczeniaczków. Maksi, Klarysy, Felka i Krisa. Każde z nich kilka lat później założyło własną sforę. Maksia odziedziczyła najwięcej umiejętności swojej matki. Teraz zaczęła prowadzić tę sforę razem ze swoim przyjacielem, Lio. I tak się rozpoczyna nasza historia. Nabór już otwarty!